Jak po kredyt to do banku?

Czy aby na pewno? A sprawdzaliście inne możliwe opcje? Banki wydają się być oczywistym miejscem do zaciągnięcia pożyczek.
Gdzie udać się, aby zaciągnąć kredyt lub pożyczkę? Większość osób odpowie bez chwili namysłu, że najlepszym miejscem do zapożyczania się będą banki. Jest to dla wielu osób odpowiedź tak oczywista, że nawet nie przejdzie im przez myśl, że są inne instytucje kredytujące, poza bankowe, służące do pożyczania pieniędzy.
Mowa tu o tak zwanych chwilówkach, ale również popularnym miejscem mogą być lombardy. Ja osobiście zetknąłem się z dość silnie ugruntowanym światopogląd, że banki są jedynym słusznym miejscem do wzięcia pożyczki, zaś wszelkie inne instytucje to banda naciągaczy i złodziei „spod ciemnej gwiazdy”. A rzeczywistość wcale taka nie jest. Niestety, tak jak zdarza się to w bardzo wielu sprawach, łatwiej jest dalej tkwić w swojej ignorancji, zamiast zacząć szukać prawdy i odpowiedzi. Dlatego postaram się rozłożyć chociaż część tych spraw na czynniki pierwsze.
Zacznę od tego, aby zawsze, ale to zawsze zwracać uwagę, gdzie chcemy zaciągnąć pożyczkę i spróbować ocenić przede wszystkim koszty pożyczki oraz wiarygodność miejsca, gdzie chcemy pieniądze pożyczyć. Wydaje się to chyba oczywiste, aby nie pożyczać od bezimiennych panów ubranych na czarno, poruszających się czarnymi samochodami, a pod klapami ich marynarek rysuje się kształt przypominający pistolet. Wracając jednak na ziemię, z hollywoodzkich scenek, wszystko co robimy musimy robić z głową.
Zacznijmy od obserwacji, co się dzieje wokół nas i co nas otacza. Gdziekolwiek nie pójdę, gdzie nie spojrzę, co chwilę mogę zobaczyć uśmiechniętą, atrakcyjną, młodą kobietę, która zachęca do wzięcia kredytu w wybranym banku. Jest to na pewno kuszące, ale wiemy przecież, że pracownik, który będzie nas obsługiwał nie będzie niestety przypominał modelki, która ubiór bankiera założyła tylko do sesji zdjęciowej. A przecież to są koszty. Rodzi to pytanie, kto takie koszty pokrywa? Oczywiście, pokrywa je klient, bo są doliczone do kosztów usługi!
Zawsze tak było i będzie, że to, co dostajemy zostanie nam doliczone do rachunku. Niestety, ale nie dostaje się w życiu nic za darmo, a malowanie czegoś jako darmowe to zwykle ściema, która powinna zapalić nam w głowie światełko alarmowe, że koszt został ukryty gdzie indziej!
Dywersyfikując, jeżeli chcemy zjeść pyszną, romantyczną kolację na górskim zboczu, przyrządzoną przez doświadczonego kucharza, to każdy z tych elementów zostanie nam doliczony do dania jakie zamówimy. Zarówno lokalizacja, koszty utrzymania pięknej sali, zakup jedzenia, które nam przyrządzą, ale również pensja i kelnerki, i recepcjonisty, i szefa kuchni. Dokładnie ten sam mechanizm dzieje się w każdym innym miejscu. Banki to olbrzymie instytucje, zatrudniające rzesze pracowników, nie tylko tych, którzy obsługują klientów. Specjaliści od marketingu pracują w pocie czoła, jak przyciągnąć naszą uwagę. Analitycy finansowi wyliczają swoje wykresy, sztab prawników zajmuje się stroną osobowości prawnej banku, a to dopiero wierzchołek bankowej góry lodowej!
Przecież pozostaje jeszcze standardowa, rutynowa obsługa zleconych działań, jak przelewy, przekazy, kredyty, spłaty, upomnienia, rejestracje i wiele innych. Wiele zadań wykonuje automatycznie system komputerowy, ale nad nim z kolei czuwają informatycy i specjaliści od zabezpieczeń, aby nasze dane pozostały w dobrych rękach. Wisienką na torcie pozostają tutaj wakacje samego prezesa, który chce kupić czwarty domek letniskowy i uda się do niego jednym z pięciu aut sportowych, jakie mieści obszerny garaż w jego pałacyku. A ktoś przecież musi to sfinansować. Nie ma się co łudzić, że prowadząc konto w banku, za które płacimy 0zł miesięcznie oraz 1zł opłaty za kartę damy radę utrzymać takie monstrum. Tym, co generuje główny zysk dla takiego bankowego molocha są właśnie udzielone kredyty.
A co możemy mieć w zamian? Alternatywą mogą być mniejsze, polskie placówki, jak wiele chwilówek. Oczywiście, że każda z nich też musi zapłacić za lokal, obsługę i windykację. Jednak nie zasilamy tu worka bez dna, jakim jest międzynarodowy bankowy moloch, a znacznie mniejszą firmę. Działające bardziej lokalnie chwilówki mają znacznie niższe koszty, w porównaniu do banków, co pozwala im często oferować kredyty oprocentowane nie tylko podobnie, ale czasami i atrakcyjniej od banków. Wiadomo, że może zdarzyć się ktoś skąpy, kto mimo wszystko będzie starał się wycisnąć ze swojego biznesu jak najwięcej się tylko da, nie patrząc na nic innego poza zyskiem, ale taka postawa zdarza się w każdej branży, nie tylko finansowej.
Zetknąłem się z bardzo dobrym porównaniem, tym razem ponownie gastronomicznym. Niech międzynarodowy bank będzie globalną korporacją, np. McDonaldem. Owszem, jego zasięg jest globalny, rozpoznawalny i znanej jakości. Znanej jako marnej. Z kolei lokalna chwilówka może być niedalekim barem „U Jadzi”. Proste i smaczne pierogi, 10zł za pełen talerz pysznych ruskich. Na tym przykładzie chyba nieco łatwiej sobie wyobrazić, jak wyglądają usługi, świadczone na poziomie globalnym i gdzie powinniśmy sprawdzić ceny kredytów?
Nie jest to oczywiście żelazną regułą i za każdym razem, kiedy chcemy zaciągnąć pożyczkę, powinniśmy sprawdzić koszty, jakie przyjdzie nam za to zapłacić.
Wiele miejsc, zarówno banków jak i instytucji poza bankowych może wysokie koszty kredytowania próbować ukryć. Przykładowym zachowaniem, na które powinniśmy zwracać uwagę jest wyjątkowo niskie oprocentowanie. Może to akurat dobra promocja i warto się skusić, a może koszt niższego oprocentowania zostanie nam doliczony do kredytu w formie większej marży? A może bank będzie chciał nas zmusić do podpisania dodatkowego, bezwartościowego ubezpieczenia, abyśmy otrzymali tak atrakcyjne warunki? Sztuczek i trików jest wiele, zarówno tych prostych, jak uśmiechnięta pani na reklamie, poprzez te wzruszające, jak mające szczęśliwe zakończenie święta, ponieważ pożyczyliśmy pieniądze, aż po te misternie uknute, gdzie koszty są ukrywane pod innymi nazwami…
Jak w każdym miejscu i w każdej chwili, wiele instytucji czeka na nasze pieniądze i aktywnie stara się, abyśmy oddali chociaż część na ich potrzeby. Jest to w sumie po prostu nazywane prowadzeniem biznesu. Powinniśmy jednak uważać i spokojnie kalkulować każdą pożyczkę, bo raty będziemy spłacać często przez długi czas.
Najlepszym i najprostszym rozwiązaniem jest pomnożenie rat, jakie musimy zapłacić. Aby móc to policzyć, poproście w wybranym miejscu o ofertę, najlepiej wydrukowaną. Wtedy możecie nie zwracając uwagi na wysokość oprocentowania, marży i innych opłat policzyć, że jeżeli potrzebujecie przykładowe 3000zł do ręki, zaś zapłacić musicie 48 równych rat po 75,42 to oddać musicie 3620,12zł z powrotem, co oznacza, że koszt takiego kredytu wynosi 620 złotych i dwanaście groszy. W innym miejscu zaoferują nam dla przykładu 24 raty, po 158,95zł. Rata jest wyższa, bo spłacamy krótszy okres czasu. Ale który z nich jest tańszy? Policzmy: 24 raty razy 158,95zł każda daje nam 3814,8zł. Jest to znacznie więcej niż poprzednia wersja, bo koszty wynoszą już 814 złotych i osiemdziesiąt groszy, czyli 194,8 więcej, a przecież dwusetka „piechotą nie chodzi”?
Aby móc to porównać z innym miejscem, pamiętajcie, TYLKO kwota kredytu musi być taka sama, okres spłaty może być dowolny, oprocentowanie, marża i inne opłaty mogą być najróżniejsze. Wtedy porównanie, który kredyt jest tańszy staje się dziecinnie proste i nie wymaga długotrwałych analiz, gdzie jeden kredyt jest lepiej oprocentowany, ale ma wyższą marże, zaś drugi odwrotnie i zachodzimy w głowę, który z nich jest tańszy!
Tej metody można też użyć, aby porównać ten sam kredyt, w tym samym miejscu, rozłożony na 2 lata, w porównaniu do rozłożenia go na 4 lata. Wybierając dłuższy okres spłaty, rata jest owszem niższa i łatwiejsza do przełknięcia przez nasz budżet domowy, jednak pożyczka jest kredytowana przez dłuższy czasu, co oznacza, że zapłacimy wyższe koszty. Czasami możemy nie mieć wyboru, ale wiedzę i świadomość powinniśmy mieć zawsze.